poniedziałek, 3 listopada 2014

Od Fanty

Siedziałam cicho po krzakiem i płakałam.Codziennie w nocy śniło mi się to że Landryn pali moje szczeniaki.Po chwili szepnęłam sama do siebie:
-Na pewno nic tak nie zdziałam...Idę poszukać czegoś do żarcia.
Potruchtałam za zapachem padliny.Zapach był coraz bardzej mocny.Byłam blisko padliny,nagle zauważyłam bordera.Był dobrze zbudowany miał dziwne umaszczenie.Nigdy takiego nie widziałam ale trzymał coś w pysku.To była martwa kuropatwa.Zabił ją przed chwilą bo pachniała świeżością i jeszcze krew nie wyschła.Podeszłam do psa i warczałam.Chciałam pokazać żeby mi to oddał i skakałam w okół psa.Pies odpowiedział:
-Nie musisz szczekać i warczeć.Po prostu poproś!
Pies był inny.Ja z moimi braćmi tak się obchodziłam.I dawali mi wszystko w końcu westchnęłam i dodałam:
-Po proszę!
Nie wiedziałam jak mi to słowo przeszło przez gardło.Pies uśmiechnął się pod nosem.I przedarł kuropatwę na pół.Od razu ryknęłam:
-Biorę przednią!
-NIE BO JA!
-TY JESTEŚ DUPOJADACZ!-prychnęłam
Po chwili pies roześmiał się.Myślałam że na mnie skończy i zabije.Ale myliłam się.
Tak czy siak jeszcze raz warknęłam i odeszłam ze zdobyczą.Usiadłam na kamieniu i powoli pożerałam kuropatwę.Pies skrzywił się i dodał:
-Chcesz dołączyć do sfory?
-Czemu nie..

(Sai?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz