Obudziłem się rano,słońce świeci mi w oczy.
-Fuck-warczę
Wyszedłem z nory,łaziłem...Wieczorem postanowiłem podsumować mój dzień więc:Dzisiaj była sama nuda...Nikt ze sfory się nie oddzywa,wszyscy siedzą w swych norach...Już nawet polować im się nie chcę...Muszę coś zrobić...Postanowiłem iść do lasu aby coś upolować.Zauważam niedźwiedzia,ale dziś nie mam dość siły by polować na coś takiego wielkiego i grubego...Ruszam dalej,nadal nie mam ochoty się lenić.Położyłem się koło wysokiej brzozy,a czerwony liść opadł mi na nos.Tylko prychnąłem a on zleciał.Wszędzie był pomarańcz,żółć i nie powiem co jeszcze...Przynajmniej nie widzę żadnego debilnego różu...Zasnąłem,gdy się obudziłem leżałem cały w liściach
Saim weź się w końcu do roboty!-Pomyślałem,lecz...
Nagle usłyszałem dziwny głos,zaskoczył mnie.Wstaję szybko z nóg,a liście lecą gdzieś dalej.Zauważam młodą,uciekająca łanie.Znów czuje się zaskoczony,próbuje ją złapać lecz ta zatrzymuje się i wrzeszczy:
-Ratuj skórę,a nie polujesz na bezbronną sarenkę!
-Bezbronną? Nie jesteś moją matką,nie słucham mej zwierzyny!-warknąłem
I zwiała.Znów warknąłem,po czym znów słyszę ten dziwny odgłos..A może straszny? Skoro się nudzę,zobaczę co to! Bo w końcu nic innego do roboty nie mam...Zacząłem iść powolnym krokiem,odgłos był z każdą chwilą coraz głośniejszy i dziwniejszy,straszniejszy...Przyspieszam,ślepo wpadam na budynek,przewracam się na plecy i patrzę w górę..To coś u ludzi...Znów to usłyszałem,zatkałem uszy.
-Dość!!-zawyłem
Głos się uspokoił...Usłyszałem jedynie kroki łap i widzę..Owczara...Ten "śpiewał" idąc a ja wybuchłem śmiechem,miał głos jak "Świnia Haczy"
-Ehh..Nikt nie docenia talentu artysty..Rasista..-westchnął i poszedł nadal śpiewając.
~*~
Wróciłem do swej nory,ułożyłem się w posłanie z miękkich liści i zasnąłem...
<<Kończmy :P>>