Chyba jednak koniec - westchnąłem z lekkim uśmieszkiem
Saimon stał do mnie tyłem, a właściwie to wciaz usiłował ustać w pionie. Nagle wyczułem zapach obcego psa. Obróciłem się i ujrzałem czarnego dobermana kryjącego się między drzewami. Sai jednak w ogóle go nie wyczuł, nie usłyszał... był zbyt zajęty łapaniem równowagi. Zanim się zorientowałem, doberman ruszył. Myślałem, że chce zaatakować mnie, ale on jednak zmierzał w stronę mojego towarzysza. Bez chwili zastanowienia rzuciłem się przed alfę. Przeciwnik zatopił zęby w mojej łapie. Pisnąłem cicho,ale od razu się wyprostowałem zasłaniając Saimona. Zawarczałem ostrzegawczo, żeby pies się nie zbliżał. Wtedy dopiero Sai zorientował się, co się dzieje
-Error!- warknął zdezorientowany- Rabo, wiej!
-Nie! - odwarknąłem - mam doświadczenie w walce z takimi psami!
Przeciwnik sie zaśmiał, co jeszcze bardziej mnie wkurzyło. Skoczyłem energicznie do przodu, omijając szczęki psa i zaatakowałem. Zrobiłem to na tyle szybko, że zaskoczony Error nie zdążył wykonać uniku. Wgryzłem się w jego kark i chociaż byłem mniejszy, bez trudu rzuciłem psem o drzewo. Kiedy odzyskał świadomość, wściekły rzucił się w moim kierunku, jednak zrobiłem z nim to samo co z Saimonem - przerzuciłem go nad grzbietem. Kiedy ponownie się podniósł był już na prawdę zły, jednak w walce ze mną nic to nie zmieniało. gryzłem go wściekle unikając jego ciosów. Nie mogłem przegrać w walce, od której zależało życie alfy. W pewnym momencie, gdy pies chciał zadać mi cios kłami, prześlizgnąłem się pod jego łapami. Głowę miał wciąż zwróconą w przeciwną stronę... spojrzałem na jego napięty kark i poczułem rządzę mordu, którą odczuwałem już nie raz na arenie... źrenice zmniejszyły mi się maksymalnie, a sierść się zjeżyła... już miałem wbic zęby w jego kark i przebic tętnicę, kiedy usłyszałem krzyk Sai'a :
-RABO! Nie możesz go zabić!
Dopiero wtedy zdołałem się opamiętać. Cofnąłem się, ale warczałem na psa
-Grrr... jeszcze tu wrócę - prychnął wściekły Error i znikł w zaroślach kulejąc
Saimon??
Saimon stał do mnie tyłem, a właściwie to wciaz usiłował ustać w pionie. Nagle wyczułem zapach obcego psa. Obróciłem się i ujrzałem czarnego dobermana kryjącego się między drzewami. Sai jednak w ogóle go nie wyczuł, nie usłyszał... był zbyt zajęty łapaniem równowagi. Zanim się zorientowałem, doberman ruszył. Myślałem, że chce zaatakować mnie, ale on jednak zmierzał w stronę mojego towarzysza. Bez chwili zastanowienia rzuciłem się przed alfę. Przeciwnik zatopił zęby w mojej łapie. Pisnąłem cicho,ale od razu się wyprostowałem zasłaniając Saimona. Zawarczałem ostrzegawczo, żeby pies się nie zbliżał. Wtedy dopiero Sai zorientował się, co się dzieje
-Error!- warknął zdezorientowany- Rabo, wiej!
-Nie! - odwarknąłem - mam doświadczenie w walce z takimi psami!
Przeciwnik sie zaśmiał, co jeszcze bardziej mnie wkurzyło. Skoczyłem energicznie do przodu, omijając szczęki psa i zaatakowałem. Zrobiłem to na tyle szybko, że zaskoczony Error nie zdążył wykonać uniku. Wgryzłem się w jego kark i chociaż byłem mniejszy, bez trudu rzuciłem psem o drzewo. Kiedy odzyskał świadomość, wściekły rzucił się w moim kierunku, jednak zrobiłem z nim to samo co z Saimonem - przerzuciłem go nad grzbietem. Kiedy ponownie się podniósł był już na prawdę zły, jednak w walce ze mną nic to nie zmieniało. gryzłem go wściekle unikając jego ciosów. Nie mogłem przegrać w walce, od której zależało życie alfy. W pewnym momencie, gdy pies chciał zadać mi cios kłami, prześlizgnąłem się pod jego łapami. Głowę miał wciąż zwróconą w przeciwną stronę... spojrzałem na jego napięty kark i poczułem rządzę mordu, którą odczuwałem już nie raz na arenie... źrenice zmniejszyły mi się maksymalnie, a sierść się zjeżyła... już miałem wbic zęby w jego kark i przebic tętnicę, kiedy usłyszałem krzyk Sai'a :
-RABO! Nie możesz go zabić!
Dopiero wtedy zdołałem się opamiętać. Cofnąłem się, ale warczałem na psa
-Grrr... jeszcze tu wrócę - prychnął wściekły Error i znikł w zaroślach kulejąc
Saimon??