Biegnę przed siebie. Wiatr wieje, słońce świeci. Kto by się nie cieszył? Uśmiecham się szeroko i szczekam kilkakrotnie.
Nagle zauważam rzekę przed sobą. Szybko skaczę przez nią, aby nie wpaść do wody. Przewracam się na drugim brzegu... ale wtedy dociera do mnie, że właśnie na kogoś wpadłam.
- Ała.- jęczę i podnoszę się.
- Patrz, jak ła... jak skaczesz! - krzyczy pies. Zauważam, że to samiec, w dodatku tej samej rasy, co ja. Border collie o biało-brązowej sierści i żółtych oczach.
- Przepraszam. - mówię cicho, pewnie ledwo co mnie usłyszał.
- Ech... Niech będzie. Kim jesteś? - pyta.
- Mam na imię Cassie. - przedstawiam się podając borderowi łapę. - A ty?
- Saimon. - odpowiada z lekkim uśmiechem, który odwzajemniam. - Co tu robisz... sama? - dziwi się.
- Biegam. I spadam. - mówię.
- No widzę właśnie. - śmieje się Saimon. - A dlaczego jesteś sama?
- Bo nikt za mną nie idzie.
Po jego minie mogę odczytać słowa "Ciężko z nią rozmawiać". Uśmiecham się pod nosem. Jeśli serio tak myśli, to ma rację.
- A należysz do jakiejś sfory? - pyta.
- Nie. Należałam... kiedyś. Ale wiesz, odeszłam. Na początku trwały bitwy, no wiesz, wtedy, gdy się urodziłam. Przeżyłam, bo było strasznie dużo obrońców szczeniąt. Chyba z kilkunastu na piątkę szczeniaków! - nawijam. - Ale gdy dorosłam, walki się skończyły. Odeszłam, bo mi się tam nie podobało...
- Wiesz, nie musisz mi opowiadać historii swojego życia. - stwierdza pies, ale stara się mieć wyraz twarzy świadczący o zainteresowaniu.
- Dobrze. - przerywam opowieść. - Ale to dopiero połowa historii... połowa połowy!
- Niektórzy mówią na to jedna czwarta, bo to tak się nazywa. - informuje mnie pies.
- Ale nie ja.
Saimon? :3
Nagle zauważam rzekę przed sobą. Szybko skaczę przez nią, aby nie wpaść do wody. Przewracam się na drugim brzegu... ale wtedy dociera do mnie, że właśnie na kogoś wpadłam.
- Ała.- jęczę i podnoszę się.
- Patrz, jak ła... jak skaczesz! - krzyczy pies. Zauważam, że to samiec, w dodatku tej samej rasy, co ja. Border collie o biało-brązowej sierści i żółtych oczach.
- Przepraszam. - mówię cicho, pewnie ledwo co mnie usłyszał.
- Ech... Niech będzie. Kim jesteś? - pyta.
- Mam na imię Cassie. - przedstawiam się podając borderowi łapę. - A ty?
- Saimon. - odpowiada z lekkim uśmiechem, który odwzajemniam. - Co tu robisz... sama? - dziwi się.
- Biegam. I spadam. - mówię.
- No widzę właśnie. - śmieje się Saimon. - A dlaczego jesteś sama?
- Bo nikt za mną nie idzie.
Po jego minie mogę odczytać słowa "Ciężko z nią rozmawiać". Uśmiecham się pod nosem. Jeśli serio tak myśli, to ma rację.
- A należysz do jakiejś sfory? - pyta.
- Nie. Należałam... kiedyś. Ale wiesz, odeszłam. Na początku trwały bitwy, no wiesz, wtedy, gdy się urodziłam. Przeżyłam, bo było strasznie dużo obrońców szczeniąt. Chyba z kilkunastu na piątkę szczeniaków! - nawijam. - Ale gdy dorosłam, walki się skończyły. Odeszłam, bo mi się tam nie podobało...
- Wiesz, nie musisz mi opowiadać historii swojego życia. - stwierdza pies, ale stara się mieć wyraz twarzy świadczący o zainteresowaniu.
- Dobrze. - przerywam opowieść. - Ale to dopiero połowa historii... połowa połowy!
- Niektórzy mówią na to jedna czwarta, bo to tak się nazywa. - informuje mnie pies.
- Ale nie ja.
Saimon? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz